ZPA Perth Amboy O40 nie zwalnia tempa

ZPA Perth Amboy O40 – Cranbury O40 1 : 0 (1:0)

Bramka: Piotr Duda

Udostępniamy relacja z ostatniego meczu drużyny ZPA O40.

Po dwutygodniowej przerwie, w wyniku której zarobiliśmy dwa walkowery za odwołane mecze, dziś znowu powróciliśmy na boisko. Przeciwnikiem naszym był dobrze znany nam zespół Cranbury, który pauzował w rozgrywkach naszej ligi podczas pandemii, ale za to dziś stawił się w bardzo licznym i wprost nie do poznania składzie. My natomiast mieliśmy najwyżej trzech zmienników, więc trudno było przewidzieć jak potoczą się losy tego meczu, zwłaszcza że dziś boisko ponownie zastaliśmy wprost w fatalnym stanie, bo niekoszona i zmoczona trawa sięgała zawodnikom niemalże do połowy łydek. Jednak wkrótce okazało się, że i w tych warunkach radzimy sobie całkiem nieźle, grając ‘z głową’ i nieustannie atakując bramkę przeciwnika - tak, że podczas całej pierwszej połowy pozwoliliśmy mu jedynie na kilka wejść na naszą połowę boiska, a sami zaliczając całą serię strzałów na bramkę, rzutów wolnych i rożnych. Ale co z tego, kiedy tylko jedną z tych okazji potrafiliśmy zamienić na bramkę, kiedy to po kolejnym dokładnym dośrodkowaniu Marka Myślińskiego, nasz dziś b. aktywny i agresywny Rafał Pacholak wyskakuje ponad tłum zawodników i silnie strzela głową, ale prosto w słupek. Na szczęście nasz także szybki i sprytny Piotrek Duda dopada odbitą piłkę i z bliska kieruje ją poprzez istny las nóg do bramki. Jak się ostatecznie okazało, to był gol na wagę trzech punktów, bo już do końca meczu już nikt inny nie potrafił wpisać się na listę strzelców. Wcale jednak to nie znaczy, że nie próbowano - zwłaszcza nasi zawodnicy, którzy tak w pierwszej połowie, jak i w drugiej co chwila po składnych akcjach, przy których ręce wprost same składały się do oklasków, nękali bramkarza Cranbury groźnymi strzałami, aczkolwiek nie do końca skutecznymi. W pewnym momencie na przeciągu kilkunastu minut nasi zawodnicy oddali co najmniej pięć silnych strzałów, z których każdy o centymetry mijał (o dziwo!) prawy słupek bramki - jak gdyby ta bramka była zaczarowana! Jednak najbliżej szczęścia był chyba nasz rosły i waleczny Marek Popławski, który w pewnej chwili wypuszczony ‘w uliczkę’ tuż za środkową linią boiska, pędzi jak burza na bramkę przeciwnika i mając przed sobą już tylko bramkarza, strzela prosto w niego. No cóż - pech!

Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem 1:0 dla nas, a co ważne i jak podkreślił nasz kierownik, Karol Kaczmarski, wreszcie tworzyliśmy kolektyw, a nie zlepek mało rozumiejących się zawodników, jak do często bywało w poprzednich meczach. Duże dzięki i brawo koledzy!

Na dzisiejszym meczu zaszczycił nas swoją obecnością nasz były zawodnik Sławomir Małysiak, który kilka lat temu powrócił do kraju, a który dziś zrobił nam niespodziankę. Miło było nam Sławku i życzymy udanego pobytu w Stanach, jak i szczęśliwego powrotu.

Następny mecz przeciwko Upper Freehold Allentown, na wyjeździe. Zapraszamy!